O MNIE


Ten blog powstał z miłości do jedzenia i na przekór utartym opiniom, że to co zdrowe musi być niesmaczne, że unikając mięsa, cukru, zbóż, mleka i śmieciowych dodatków pozbawiamy się przyjemności smakowania. Nic bardziej mylnego. Żyjąc w ten sposób już ponad rok nie tylko doświadczyłam cudownego ozdrowienia, pokonując choroby, z którymi bezskutecznie męczyłam się przez lata; nie tylko zyskałam lepsze samopoczucie i energię; nie tylko poszerzyłam swą wiedzę z zakresu  medycyny naturalnej i dietetyki; nie tylko stałam się bardziej eco, ale też odkryłam bogactwo, jakie niosą za sobą - w dużym stopniu wcześniej mi nieznane - skarby natury. I przyjemność, jaką daje korzystanie z nich choćby w kuchni. Zrozumiałam, że to mięsożerni i wielbiciele junk food mają najbardziej ubogą i dietę, i wyobraźnię - przekonani, że w życiu "bez" skazani jesteśmy li tylko na ziemniaki z surówką. Tymczasem nic tak nie rozwija kreatywności w kuchni, jak ograniczenia, a nic tak nie cieszy, jak moment, w którym te "ograniczenia" stają się  normalnością, bez której trudno już się obyć.
Półtora roku temu lekarze zdiagnozowali u mnie Zespół Jelita Wrażliwego - wzdęcia i zaparcia były wówczas na porządku dziennym, podobnie jak trudności ze zgubieniem kilku nadprogramowych kilogramów. Nigdy nie miałam problemów z nadwagą, ale te kilka kilogramów trochę mi przeszkadzało, stosowałam więc zasadę m. ż. (mniej żreć), jadłam pełnoziarniste zboża, ćwiczyłam, rezygnowałam z kolacji. Bez sukcesów. Do tego od wielu lat męczyłam się z katarem i powracającym zapaleniem zatok. Każdego ranka budziłam się z cieknącym nosem; potem mijało albo i nie, choć wspomagałam się sterydami i tabletkami z pseudoefedryną. Spałam długo, a mimo to chodziłam wiecznie niewyspana i wypruta z energii. Mój układ immunologiczny dogorywał, łapałam jedną infekcję za drugą. To wszystko wpędzało mnie w coraz większą depresję.

Lekarze oczywiście nie potrafili pomóc. Choć odwiedzałam wielu specjalistów, nikt tych przypadłości nie powiązał ze sobą. Gastrolog orzekł ZJW, alergolog katar sienny, lekarz rodzinny zalecił noszenie czapki, więcej snu, mniej stresu...
Przełomem była nocna audycja Grażyny Dobroń w radiowej trójce, we wrześniu 2012 roku. Dr Pająk przez trzy godziny opowiadała wówczas o błędach żywieniowych i powodujących je problemach zdrowotnych., kładła nacisk zwłaszcza na powszechność zakażenia grzybami Candida albicans. Nagle wszystko zaczęło się układać w logiczną całość. Zaintrygowana, przekopywałam Internet, potem doszły dziesiątki książek o zdrowym odżywianiu i leczeniu żywieniem. Zaczęłam zmiany od tygodniowego detoksu warzywnego, wprowadziłam dietę przeciwgrzybiczną. Do niektórych pokarmów (jak owoce) z czasem wróciłam, inne wyeliminowałam na dobre.
Efekt? Katar zniknął mimo całkowitego wyeliminowania leków. Wzdęcia i zaparcia zdarzają się rzadko i nie są tak dokuczliwe, na wadze ubyło 8 kg, wróciła energia, poprawiła się cera i włosy.Jedzenie ma znaczenie i jestem tego żywym przykładem!

To prawda, czasem zdarzają mi się jakieś grzeszki. Ale przyjęłam taką zasadę, że jeśli bardzo mam na coś ochotę, to sobie nie odmawiam, bo nic tak nie szkodzi zdrowiu jak katowanie się zakazanym owocem. Byle zachować umiar i nie wrócić do dawnego stylu życia. Ale to mi raczej nie grozi. Zdrowe odżywianie to bowiem nie tyle kolejna dieta, ile trwała zmiana świadomości. A tego nie da się cofnąć.

28 komentarzy :

  1. Bardzo fajny blog! Pozdrawiam Daga

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też cierpię na ZJD, nie jem mięsa od ponad roku, dlatego niezmiernie się cieszę, że trafiłam na ten blog. Dziękuję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny blog :) Inspiruje i zachęca do fajnego jedzenia. Przepisy są naprawdę świetne !!!! Bardzo proste i nie odstraszają. Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nietuzinkowe przepisy na słodkości! Niestety kocham piec... Bardzo tu optymistycznie. Kasza jaglana to moja ulubienica. Najgorsze z dotychczasowych samopoczucie skłoniło mnie do zmiany diety (mam nadzieję na długo). Torbiele w tarczycy, w trzustce coś kłuje, powiększona sylwetka serca, niedawno miesięczne zapalenie płuc i oskrzeli zupełnie bez większego powodu. Czas na zmiany, będę zaglądać! :)
    Pozdrawiam,
    Aneta

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdrowa dieta czyni cuda, więc zapraszam, bo tu wszystko zdrowe:) Choć fakt, nawet zdrowe słodkości w nadmiarze szkodzą. A ja niestety tez uwielbiam piec. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny , inspirujacy blog !
    Udowadniasz ,ze zdrowo nie znaczy nudno :)
    Pozdrawiam !
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny blog, bardzo się cieszę, że do Ciebie trafiłam! :)
    Powoli przymierzam się do przejścia na dietę bez pszenicy (ogólnie ograniczając zboża), przynajmniej na próbę. Chcę spróbować ze względu na moją wagę, którą ciężko mi zredukować oraz problemy ze skórą głowy, które towarzyszą mi od dawna, a lekarze ciągle wymyślają coś innego, niestety bezskutecznie, ja z kolei sądzę, że może to mieć podłoże autoimmunologiczne.
    Trochę obawiałam się tej diety ponieważ wiąże się z eliminacją wielu potraw, które lubię, ale patrząc na Twoje przepisy chyba nie ma się czego bać. Tyle pysznych, zdrowych i bez pszenicznych dań, że nie wiem co przygotować najpierw :)
    Mam tylko pytanie odnośnie tego warzywnego detoksu, który przeprowadzałaś, myślę że to dobra opcja na początek i też chętnie bym od tego zaczęła. Możesz napisać coś więcej, jak to dokładniej wyglądało?
    I jeszcze jedno pytanie o mąki. W sklepach ze zdrową żywnością widziałam przeróżne rodzaje, z żołędzi, kasztanów, gryczane, jaglane, kukurydziane itp. Którą najlepiej wybrać do użytku codziennego, żeby nadawała się do naleśników, chlebków, muffinek? Która jest najlepsza, najzdrowsza, najbardziej uniwersalna i najdalej jej do pszenicy, no i cenowo też nie odstrasza? Mam wątpliwości też co do płatków owsianych, bo bardzo je lubię i jadałam dosyć często, a Davis w swojej książce odradza, wspominając, że mają pokrewne działanie co pszenica. Więc lepiej wyeliminować je całkiem czy jedynie ograniczyć?
    Z góry przepraszam za tyle pytań, mam nadzieję że znajdziesz kiedyś chwilkę i rozwiejesz moje wątpliwości, za co będę bardzo wdzięczna.
    Pozdrawiam serdecznie :)
    Pati

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Ja też się cieszę, że do mnie trafiłaś i mam nadzieję, zostaniesz na dłużej. Wyrzucenie, a przynajmniej znaczne ograniczenie pszenicy w diecie to na pewno dobry pomysł. Pomaga na wiele dolegliwości, waga też spada, jeśli w zamian nie opychasz się ziemniakami, kukurydzą i orzechami :)
      Co do Twoich pytań. Detoks jest dobra rzecz, ale tak z dnia na dzień to może być dla Twego organizmu szok. Jeśli jesz mięso, spróbuj zacząć od wyeliminowania go z diety na tydzień. Ogranicz też nabiał, nie jedz słodyczy i mącznych potraw. Po takim tygodniu przejściowej diety można zacząć detoks. Uprzedzam, że możesz się czuć źle przez pierwsze dwa-trzy dni - zależy ile toksyn nagromadziłaś w organizmie. Pamiętaj też, żeby się nie głodzić, jedz wówczas tak dużo jak chcesz, byleby to były same warzywa (poza ziemniakami, kukurydzą i burakami) - bez strączków, nabiału, mięsa, tłuszczu, orzechów, suszonych i słodkich owoców. Polecam książkę dr Dąbrowskiej, jest do ściągnięcia na chomikuj. Jeśli masz wrażliwe jelita, jedz raczej gotowane [a przynajmniej blanszowane], najlepiej na parze lub pieczone. No i najważniejsze to wychodzenie z detoksu - nie rzucaj się od razu na to, czego wcześniej nie mogłaś jeść, tylko dodawaj każdego dnia trochę więcej produktów - np. pierwszego po detoksie awokado i banana plus kilka orzeszków, drugiego kasze jaglaną i suszone owoce, trzeciego sałatkę z oliwą itp.
      Generalnie wyjscie z detoksu ma trwać tyle ile sam detoks - jeśli robisz tydzień, to niech ten drugi tydzień po będzie dodawaniem stopniowo kolejnych produktów. A po tym tygodniu możesz już jeść wszystko. Oczywiście to co zdrowe (żadnych tłustych mięch, nadmiaru smażonych potraw, pszenicy, cukru itp.).

      Co do mąk - ja używam różnych, często sama je mielę. W przepisach bezglutenowych dobrze sprawdza się łączenie różnych mąk. Polecam zaopatrzyć się w jaglaną i gryczaną oraz tapiokę lub jeszcze lepiej skrobię z maranty trzcinowej (arrowroot). Davis poleca też mąkę z cieciorki - jest w porządku, choć ma specyficzny posmak, dobrze ją łączyć z innymi, np. z jaglaną lub z migdałowa. Mąka migdałowa jest super, zwłaszcza odtłuszczona, podobnie kokosowa. Widzisz więc, że ciężko zdecydować się na jedną, wszystko też zależy do czego ich używamy. Najlepiej zaszaleć i kupić kilka. Co do owsianej - ja używam bardzo rzadko, ale zdarza się. Płatki owsiane to już w ogóle sporadycznie, wolę jaglane. Mąki ryżowej nie lubię, jest zbyt krucha i za grubo ziarnista. Kasztanowa do placków i naleśników- super. Do pieczenia nie bardzo, chyba że w naprawdę niskiej temperaturze. Jeśli w twoim sklepie jest mąka z łubinu to polecam gorąco - jest w miarę tania (5 zł. za pół kilo) i naprawdę dobrze się na niej piecze, chyba najlepiej z tych wszystkich. Ale jak wspomniałam, lepiej zrobić sobie mix 2-3 mąk z odrobiną skrobi.
      Jeśli masz jeszcze jakieś pytania, pisz śmiało.
      Pozdrawiam
      Diana

      Usuń
  8. Bardzo dziękuję za wszystkie informację i rady, na pewno skorzystam i na pewno będę częstym bywalcem na Twoim blogu :)
    Przeglądałam detoks dr Dąbrowskiej i mam pytanie... Ty wspominałaś o samych warzywach i bez buraków, a u niej są to warzywa i owoce, no i buraki również. Swoje oczyszczanie robiłaś według jej przepisu czy samymi warzywami? No i jak jest z przyprawami i gotowaniem potraw, jakieś leczo, zupy? wiem, że nie można dodawać żadnego tłuszczu, ale nie wiem jak to się sprawdzi w praktyce. Czy lepiej po prostu przegryzać warzywa na surowo? Trochę słaba pora teraz, bo wiele sezonowych warzyw brakuję albo są niesmaczne, ale jakoś mam nadzieję podołam:)
    Po oczyszczaniu już wiem, że na pewno chcę się przerzucić na dietę bezpszeniczną, mam tylko obawy co z jedzeniem poza domem, kiedy nie będę mogła sobie sama gotować. Często wyjeżdżam i mam obawy jak to pogodzić, np. idąc w góry wszyscy biorą kanapki, no a tutaj trochę to bardziej skomplikowane. Jako zdecydowanie bardziej doświadczony zdrowo-odżywiający się kucharz może masz jakieś sprawdzone produkty i potrawy, które można ze sobą zabrać wyjeżdżając na tydzień (bo znajomi będą zapewne żywić się zupką chińska i konserwą...) żeby było zdrowo i bez zbóż? Pewnie z czasem sama przestawię się na myślenie, że zboża nie istnieją i jest masa innych produktów, ale na razie jeszcze mi kiepsko idzie :)
    Co do mąk to kupię kilka, będę mieszać i kombinować. A co z amarantusem? z tego co czytałam to jest chyba ok, ale w sklepie znalazłam ekspandowanego, nie wiem czy to coś zmienia czy nadal jest w porządku. I jeszcze ostatnie pytanie, wcześniej jako dodatek do jogurtów często używałam zarodków pszennych i bardzo je lubię, no ale są pszenne... czy można je zamienić na jakieś inne zarodki czy muszę wykreślić je z diety? to samo z otrębami np żytnie? no i ewentualnie czym można to zastąpić?
    Jeszcze raz dziękuję za wszystkie informację, naprawdę bardzo mi pomogły, również w decyzji ;]
    Życzę miłego dnia, Pati

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej Pati,
    ja detoks wg Dąbrowskiej robiłam trzykrotnie - dwa razy wytrzymałam tydzień, raz dwa tygodnie. Ale nigdy nie była to zima. Na pewno masz teraz utrudnione zadanie, ale nie jest to rzecz niewykonalna. Nie pamiętam co D. mówi o burakach, ale mają one dość dużo cukru, więc ja bym uważała. Natomiast na pewno nie można jeść ziemniaków i kukurydzy. Pozostałe warzywa jak najbardziej. Z owoców dr D. dopuszcza tylko jabłka, cytryny i grapefruity, I ja się tego trzymałam. Inne owoce są za słodkie, by mogło dojść do odżywiania wewnętrznego. Na blogu jest cały jadłospis mego 1-tygodniowego detoksu, może coś Cię zainspiruje, choć już po sezonie na cukinię, a dynię coraz trudniej znaleźć. Ale jeszcze się da. Szczerze mówiąc dynia ratowała mi życie - na ostatnim dwutygodniowym detoksie jadłam ją prawie codziennie - jako frytki z pieca [same przyprawy bez oliwy], leczo lub zupa-krem.
    Ja jadłam głównie warzywa gotowane na parze i pieczone, używałam wszystkich naturalnych przypraw (sól himalajską różową w małych ilościach] poza sosem sojowym. Surowe mi nie służy, mam straszne wzdęcia, więc czasem przegryzłam jakąś marchewkę czy kalarepę, ale przeważały pieczone [a la chipsy- można tak każde warzywa potraktować], lecza, zupy, gołąbki warzywne, spaghetti z cukinii.
    Na wyjazdach faktycznie jest problem. Jak jestem za granicą, nie trzymam się tak sztywno swoich zasad - po części dlatego, że nie mam na to nerwów ni czasu, po drugie, bo ciekawa jestem nowych smaków. Oczywiście nie jem mięsa, ale czasem zdarzy się coś pszennego. Jeśli wyjeżdżam na kilka dni, robię swój chleb [przepisy mam na blogu], jakieś bakaliowe ciastka i batony, np. z poppingu [też takie u mnie znajdziesz] - dobrze się sprawdzają w górach. Wszystko zależy też od tego, czy na miejscu jest lodówka, jak tak - można zrobić też pasztet. Jak nie, pozostają zawsze sery lub dżemy. Ale dobrze sprawdza się też masło orzechowe - jest pożywne. Zamiast chleba można też wziąć chlebek ryżowy - z masłem orzechowym czy serkami twarogowymi smakuje bardzo dobrze. Plus banany, też suszone (nie chipsy z olejem), orzechy i daktyle do podgryzania. Na miejscu można zrobić sałatki, można wziąć też warzywa strączkowe w puszce, zrobić granolę na śniadania [też mam parę przepisów - do tego bierzesz ze sobą mleko roślinne w kartoniku lub kupujesz na miejscu jogurt]. Gorzka porządna czekolada też daje radę. Wiec jak widzisz, nie jest tak źle.
    Amarantus jest bardzo zdrowy, ale ja go nie lubię - ma taki dziwny posmak - ale spróbuj, może Ci posmakuje, wtedy warto go dodawać [10%] do wypieków. Ekspandowany jest lepszy, ale i tak wolę taki popping jaglany.Kupisz go w sieci. Ekspandowany nadaje się do owsianek, granoli czy musi oraz do słodkich wypieków. Mąka już do wszystkiego, byle w małej ilości, bo zdominuje smak.
    Zarodki czy otręby radze rzadko - są lepsze źródła błonnika, niedrażniące jelit. Jeśli już, polecam owsiane lub gryczane, ew. żytnie. Spróbuj z tym amarantusem do jogurtu (tylko pamiętaj że nabiał zaśluzowuje i ochładza, lepiej z nim zimą nie przesadzać), albo poszukaj otrąb z konopi.
    Zobaczysz, że ta dieta nie tylko nie jest straszna, ale z czasem stanie się przyjemna. Ja odkryłam tyle rzeczy, o których nie miałam pojęcia! I taką przyjemność zarówno z gotowania, jak i jedzenia. tak mi się wyostrzyły kubki smakowe, teraz od razu wyczuwam czy jakaś potrawa ma chemię, czy jest naturalna - gotowce w ogóle mi nie smakują.
    A zdrowe jedzenie może być naprawdę pyszne - nawet mojego syna, do niedawna miłośnika chipsów i hamburgerów, do niej przekonałam.
    Powodzenia!
    Pozdrawiam
    d.

    OdpowiedzUsuń
  10. a jak wygląda Twoja obecna dieta? Co wyeliminowałas calkowicie, co tylko w pewnym stopniu? Mozes zopisac dokladnie jak to wygląda u Ciebie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyeliminowałam mięso, gluten, cukier buraczany i trzcinowy (na rzecz kokosowego, słodów owocowych i sporadycznie ksylitolu), żywność wysoko przetworzoną. Ograniczyłam zboża, zwłaszcza skrobie i strączki, bo źle je znoszę. Ograniczyłam nabiał do koziego niepasteryzowanego, z rzadka pozwalając sobie na jakiś krowi ser (parmezan, gorgonzola). Ale były tez miesiące, że w ogóle nie jadłam nabiału.
      A teraz, tzn. od 1 czerwca (na razie na próbę, na miesiąc) jestem na diecie 100% raw. Wegańskiej, oczywiście. Rzuciłam też kawę i wszelkie używki. Na razie czuję się znakomicie, choć przez pierwsze 3 dni zdychałam.

      Usuń
  11. Witaj! Mam niektóre problemy o których piszesz. Np wzdęcia. Czy mogłabyś napisać coś więcej o tym tygodniowym detoksie warzywnym? Co i jak jeść. I jak długo stosowałaś dietę przeciwgrzybiczą.

    OdpowiedzUsuń
  12. A przepraszam widzę,że odpowiedziałas już na to w komentarzach ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. A Ja mam OGROMNĄ prośbę do Ciebie: czy możesz podać tytuły książek/autorów, z których czerpałaś wiedzę dot. zdrowego odżywiania i leczenia żywieniem? Pozdrawiam Cię

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo, ale to bardzo dobre przepisy można znaleźć na tym blogu :) Mam go chyba od Września w obserwowanych, każdemu polecam!

    Zapraszam również na mojego insta :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Pani Dario,
    a co Pani sądzi na temat tej książki,żywności GMO i rolnictwa organicznego ? Pozdrawiam Monika Kulka
    https://kobieta.onet.pl/zdrowie/marcin-rotkiewicz-szczepionki-stanowia-jedno-z-najwiekszych-osiagniec-w-historii/pn0178w

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Rutkiewicza nie mam za grosz zaufana. Książki nie czytałam, ale znam jego publikacje z "Polityki". Obala wszystko, od gmo przez gluten na szczepionkach skończywszy, uważając to za modę i wymysły. Nie wiem, może jakieś koncerty go opłacają? Ja na sobie i moich bliskich widzę, że jedzenie ma znaczenie. Ale jestem za zdrowym rozsądkiem. Popadanie w skrajności, a do takich należy też ortoreksja, nigdy nie jest dobre. Co do szczepionek, niosą za sobą jakieś ryzyko, ale jeszcze większe niesie nieszczepienie dzieci, więc tu bym się akurat z panem R. zgodziła.

      Usuń
  16. Blogi dotyczące jedzenia zazwyczaj są świetne. Pewnie dlatego,że każdy lubi jeść, więcej lub mniej. A na takich blogach zawsze można znaleźć coś ciekawego lub innowacyjnego.Co potem można wprowadzić do swojej kuchni.

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Faktycznie bardzo ciekawie napisane. Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń